Tak jak każdy zwykły dzień?
W pociągu było tłoczno jak to zwykle bywa w drodze na woodstock. Pod czas takiej podróży można było spotkać wiele zabawnych, dziwnych i bardzo charakterystycznych osób. Wszyscy dookoła świetnie się bawili, a pociąg powoli zbliżał się do celu.
Jacek został gwałtownie wyrwany ze snu. Nie podobało mu się to. Nigdy nie lubił szybkich pobudek. Jego nienajlepszy humor potęgowało to, że z domu zapomniał zabrać termosu z kawą. Kawa była podstawą jego egzystencji. Nie pił jej od wczorajszego popołudnia a to było dla niego wręcz niewyobrażalne. Gdyby ktoś go spytał co wziął by ze sobą na bezludną wyspę, w pierwszej kolejności wymienił by właśnie kawę. Kiedy jej nie pił stawał się strasznie marudny. Jego towarzysze dobrze o tym wiedzieli i sprawili mu naprawdę wielką niespodziankę kiedy zaraz po przebudzeniu poczuł zapach kawy. Jego samopoczucie od razu się polepszyło a na twarzy zawitał uśmiech.
Droga z dworca zajęła im jakieś pół godziny. Była z nich zgrana paczka Jacek zwany Pandą, Ewa "Duża", Krzysiu "Te", Ola i Kasia. Cała piątka śmiała się i podśpiewywała jak z resztą większość ludzi których mijali. Zapowiadała się naprawdę dobra zabawa w miłym gronie.
Festiwal miał się zacząć dopiero jutro ale przyjeżdżając wcześniej można było wybrać dogodniejsze miejsce na rozbicie namiotu. Cały dzień minął im na zapoznawaniu się z terenem i piciu piwa. Okazało się, że na festiwalu jest sporo ich znajomych więc o dodatkowe towarzystwo nie było trudno. Wieczorem w namiocie zostało tylko dwoje Jarek i Kasia.
Kiedyś Jacek darzył Kasię mocnym uczuciem. To co ich łączyło można było nazwać romansem jednak nigdy nie byli oficjalnie razem. Panda mocno przeżywał ten nibyzwiązek ale po pewnym czasie wszystko jakoś się rozeszło. Patrząc na to z dystansu zaczął się nawet cieszyć z takiego rozwoju sytuacji. Jej zachowanie którego wcześniej nie dostrzegał, zniechęcało go do niej. Teraz od dłuższego czasu miała chłopaka, ale nie było go z nią bo musiał gdzieś jechać z rodziną. Miło było zobaczyć Kasię samą. W głowie odżyły wspomnienia. Z początku rozmowa się nie kleiła ale to była kwestia czasu. Potem śmiali się wspominając dawne czasy. W namiocie zapanowała ta szczególna atmosfera kiedy jest ze sobą dwoje ludzi którzy nie są sobie tak do końca obojętni. Siedzieli coraz bliżej siebie. Wręcz prowokowali momenty w których mogli się nawzajem dotknąć. Tak jak wtedy gdy się poznawali. Po dłuższym czasie w końcu złapali się za ręce nie pamiętając już o świecie dookoła.
- Whatsuuuup! - Rozległo się z przed namiotu i do środka wleciał Te. - Co wy tu tak siedzicie jak te kupy zamiast się bawić?! - cała atmosfera budowana przez tyle czasu uleciała w jednej chwili. - To jest woodstock! Tu się bawi!
- Jak byś nie pamiętał to festiwal zaczyna się jutro gamoniu - rzucił Panda, popychając go zawadiacko i zaczęła się między nimi kotłowanina.
- Tym to już nic nie pomoże. - Ewa próbowała ich wyminąć, wchodząc do namiotu. - Może zamiast się tak miziać, poszli byście po coś do jedzenia. Od tego łażenia zrobiłam się strasznie głodna. - chłopaki słysząc o jedzeniu od razu zakopali topór wojenny.
- A gdzie Olka? - zaciekawiła się Kasia.
- Spotkała Dymka i jak zwykle łażą i się dołują.
- Porażka. - Skwitował Jacek - Dobra, to chodźmy po to żarcie.
Noc minęła szybko i spokojnie a po niej nastąpił dzień pełen atrakcji. Festiwal zaczął się oficjalnie. Śniadanie ekipy było bardzo zróżnicowane. Panda wypił dwie kawy, Duża zadowoliła się papierosami, Krzysiu zaliczył browarka, Kasia delektowała się pączkiem, a Ola łapczywie konsumowała powietrze. Po udanym śniadanku przyszedł czas na toaletkę a potem pod scenę. W tym roku zapowiadała się sama dobra muzyka. Krążąc między jedną a drugą sceną zaspokajali swoje gusta muzyczne. Krzysiu dał upust swoim emocjom wskakując w błotko niedaleko sceny. Wszyscy obserwowali to z rozbawieniem lecz kiedy do nich podbiegał ich miny rzedły. Ale kto normalny chciał by być umorusany błotem. Kasia cały dzień trzymała się blisko Jacka i tak jak w namiocie szukała z nim bliższego kontaktu on nie pozostawał jej dłużny.
Dopiero późnym popołudniem ekipa rozdzieliła się i Panda znów został z Kasią sam na sam. Siedli na trawie przed dużą sceną słuchając jakiegoś mało znanego ale wpadającego w ucho zespołu. Kasia nie musiała długo czekać aż Jacek ją obejmie.
- Panda...
- Kasiu... - Powiedzieli niemal w tym samym momencie patrząc sobie w oczy. - Mów pierwsza.
- Nie. Ty zacznij. - Zawsze lubiła stawiać na swoim. Nie było sensu się spierać.
- W takim razie, emm... - Zaciął się. I właśnie wtedy nie wytrzymał, dał się ponieść emocjom i ją pocałował.
Ich pierwszy od tak dawna pocałunek był długi. Jacek czół się jak za pierwszym razem. Jej usta miały tak cudowny smak który odkrywał na nowo. Kiedy w końcu się od siebie oderwali wstał i łapiąc ją za rękę zaprowadził do namiotu. Tam nikt już na nich nie wpadał i mogli dać całkowity upust emocjom. Całowali się zachłannie nadrabiając straty. Ich dłonie mijały się w miłosnym uścisku na nowo odkrywając wrażliwe miejsca. Pieszczoty zdawały się nie mieć końca. Powoli pozbywali się ubrań wciąż trwając w miłosnym uścisku aż w końcu ich ciała zespoliły się w jedno. Kierowały nimi wręcz zwierzęce żądze. Wkroczyli w stan erotycznego pląsu zapominając o ludziach bawiących się poza cienką barierą namiotu. Spełnienie nadpływało powoli nie śpiesząc się, dając kochankom czas na potęgowanie miłosnych uniesień.
Po wszystkim leżeli obok siebie w przyjemnym milczeniu a nagie ciała pokrywała gęsia skórka. Ta chwila mogła by trwać wiecznie.
- Kasiu - Panda pierwszy przerwał milczenie. Niespodziewanie odezwał się głos z dna jego duszy.
- Mhm?
- To było naprawdę fajne ale... - W jego głosie dało się odczuć minimalną zmianę. Coś co zaniepokoiło dziewczynę. - Cieszę się, że nie jesteś moją dziewczyną.
- Co? - Kasia była zupełnie zaskoczona przebiegiem rozmowy.
- Wiesz... - Zrobił pauzę dla lepszego efektu - Być zdradzanym to naprawdę straszne skurwysyństwo - zaniósł się beztroskim śmiechem. Nawet nie zwrócił uwagi kiedy dziewczyna wymierzyła mu policzka. Śmiał się aż nie wybiegła z namiotu a potem oddał się pełnemu satysfakcji milczeniu.
Po jakimś czasie ubrał się i dalej leżał z uśmiechem na twarzy.
- Gdzie Kasia? - Ola i Krzyś zajrzeli do namiotu.
- Poszła... Do kibla chyba. - Wiedział, że za niedługo zacznie mieć wyrzuty sumienia ale chciał oddalić ten moment jak najdalej.
- To ja jej poszukam. - Głowa Olki zniknęła z wejścia a Krzysiu wgramolił się do środka.
- Te... - Jacek zaczął niepewnie choć uśmiech nie znikał mu z twarzy. - Chyba zrobiłem coś głupiego.
Do końca wyjazdu grupa się rozbiła. Kasia z Olą trzymały się jak najdalej od chłopaków. Jedynie Duża wydawała się być neutralna co zaowocowało jej pozycją w środku namiotu jako punkt graniczny. Nawet w pociągu dziewczyny siadły osobno po czym Jacek doznał ulgi bo uczucie satysfakcji mieszało się już z wyrzutami sumienia.