Sen

Z krzykiem zerwał się z łóżka. Była już późna noc a on znów miał ten sen. Uciekał przed cieniem. Biegł, biegł a on cały czas był tuż za nim. Chciał zawołać o pomoc ale nie mógł. Krzyk zostawał w jego gardle i dusił go coraz bardziej. A cień się zbliżał. Skręcił w małą uliczkę, wbiegł do budynku. Chciał zapukać do drzwi. Te jednak okazały się być otwarte, wszedł do środka zapytał czy ktoś jest w środku. Zobaczył tylko kobietę siedzącą w fotelu. Podszedł do niej spojrzał w jej twarz i... zobaczył coś strasznego. W miejscu oczu dwie ogromne krwawiące dziury. Cała twarz obdarta ze skóry. Zrobiło mu się słabo. Zebrało go na mdłości. Wiedział co stanie się za chwile. Już kiedyś to widział. Po roku ten sen znów wrócił. Kobieta łapie go za szyje wbija mu ostre jak nuż palce pod skórę. Zaczyna nim rzucać. Chłopak chce się bronić jednak nie jest w stanie wykonać najmniejszego ruchu. Dopiero teraz zauważył że jest naga. Jej piersi były poranione a głębokie rany odsłaniały kości. Krzyk znów zaczął dusić go w gardle z coraz większa siłą. I w tym momencie pojawiła się Ona. Piękna młoda dziewczyna patrzyła jak chłopak jest pomiatany. Otworzyła swoje słodkie krwistoczerwone usta i powiedziała "Mamusiu czemu krzywdzisz tego chłopaka? On jest taki śliczny. Podoba mi się, chciała bym się z nim zaprzyjaźnić. Mamusiu proszę zostaw go." Śnił o niej wiele razy, zawsze była tak samo piękna, niewinna. Zawsze go interesowała. Wiele razy próbował ją narysować jednak nigdy nie umiał oddać jej prawdziwej urody. Ze wszystkich snów tylko ten był naprawdę zły. Kobieta spojrzała na córkę, sykła i uderzyła w nią jakąś dziwna falą. Dziewczyna upadła i zaczęła płakać. Wezbrała w nim złość. Zebrał wszystkie siły jakie w nim zostały i... I wpadł w szał. Odepchnął kobietę i zaczął ja atakować. Złość potęgował się w nim z każdym uderzeniem. Z każdym głośnym szlochem z pod ściany. Kobieta upadła zaczął ją dusić waląc przy tym jej głową o podłogę. Kiedy już wstał podszedł do niej. Do swojej anielicy. Spojrzał na nią i zobaczył w jej oczach strach. Nie wiedział czemu. Nie wiedział co miał powiedzieć. I wtedy zalała go fala myśli "zabiłem... jestem cały we krwi." Dziewczyna coraz głośniej szlochając rzuciła się na niego bijąc go w pierś. "Zabiłeś ją... zrobiłeś jej krzywdę... moją mamę... jak mogłeś... nienawidzę cię..." Rzuciła się w stronę drzwi a on wiedział co ja tam czeka. Cień... zły i bezwzględny. Zabije jego anioła. Anioła którego on sam obdarł właśnie ze skrzydeł. "Nie! Nie idź tam! Tam czeka cię śmierć! Nie! Proszę! Ja cię kocham!" Wiedział, że idąc za nią zginą oboje. Jednak co znaczyło by jego życie bez niej. Usłyszał krzyk. Krzyk który nie dawał mu spokoju przez ostatnie 3 lata. "Nieee!!!"