..::KREW::..

Krew...

Krew była wszędzie. Spływała mu strużkami po policzkach, dłoniach, zachlapała mu całe ubranie. Jej słodki zapach unoszący się w powietrzu przyprawiał go o mdłości. Nie mógł się ruszyć czuł jakby serce miało mu zaraz rozerwać klatkę piersiową a cały świat wirował. Gdzieś z oddali dobiegała go muzyka zespołu Dżem który miał koncert w okolicy.

Spojrzał na Agatę i wciąż nie mógł uwierzyć w to co widział. Takich wizji nie miał nawet w swoich najgorszych koszmarach. Pod drzewem leżało jej martwe ciało a w rękach trzymał odrąbaną głowę. Nie był w stanie myśleć. Nie pamiętał co się stało. Jak to się stało. Kiedy próbował spojrzeć w swojej pamięci kilka minut w przeszłość widział tylko ciemność. Był przerażony i zagubiony. Świat zwalił mu się na głowę. Tak kochał tą dziewczynę a teraz stał nad jej zwłokami. I to on musiał ją zabić. Nie wiedział jak, ale wszystko na to wskazywało. Bał się swoich myśli.

W którymś momencie z jego prawej strony pojawił się jakiś hałas. Nie zwracał na niego uwagi do momentu w którymś ktoś nie wykrzyknął jego imienia. Słysząc innych ludzi coś w nim pękło. Jego ręce opadły bezwładnie upuszczając głowę Agaty. W głowie słyszał naglący głos podświadomości. Biegnij! Uciekaj! Te dwa słowa zawładnęły jego ciałem i ruszył przed siebie. Nie wiedział gdzie biegnie, po prostu biegł. Biegł by być jak najdalej stąd.

Za jego plecami rozległ się przeraźliwy krzyk. A po chwili dołączył do niego następny. Wiedział już, że znajomi znaleźli jej ciało. Dalej jednak nie wiedział co zrobić z sobą. Pozostawało mu tylko biec.

Był już na jakiejś polance kiedy usłyszał, że ktoś za nim biegnie krzycząc jego imię. Odwrócił się i zobaczył Maćka. Wyraz jego twarzy był okropny. Przyśpieszył i znów spojrzał przed siebie. I właśnie w tym momencie jego stopa trafiła na krowią kupę. Była dość świeża i łatwo było się na niej poślizgnąć tym bardziej, że Rafał był w pełnym biegu. Cały świat zaczął się podnosić aż w końcu jego twarz zderzyła się z ziemią.

Kiedy znów otworzył oczy, czuł mocny zapach kupy. Przyprawiał go o mdłości. A zaraz po odzyskaniu przytomności doszedł do niego fakt, że jest otoczony przez grupę ludzi. To był już jego koniec, pomyślał. Nie ma już ratunku.

- Rafał! Nareszcie się ocknąłeś! - nie mógł uwierzyć, że słyszy ten głos. - Już się bałam, że stało Ci się coś poważnego. - Agata. Przecież ona nie żyje... Dopiero co widział jej martwe ciało. A teraz? Teraz stoi nad nim jak gdyby nigdy nic. Zaraz! Pomyślał.
- Czy ja nie żyję? - To było jedyne wytłumaczenie.
- Zgłupiałeś - Odezwał się spokojnie Marek - Wpadł chłopczyk w kupkę, mdleje jak panienka a teraz myśli, że jest w niebie. - Ironia. Jedyna kochanka której Marek nigdy nie zostawił.
- Co się stało? Ja... niewiele pamiętam.
- Co za koleś. - Marek kiedy już zaczął, nie lubił przestawać. - Ledwo...
- Marek! - Agata stanęła w jego obronie. - Daruj sobie.

Po chwili wyjaśnili mu wszystko na spokojnie. Wracając z koncertu Dżemu chłopaki zaczęli się ścigać do mostu. Kiedy wpadli na polanę Rafał się potknął i upadł prosto w krowią kupę, która niestety przykrywała kamień. W ten sposób stracił przytomność i dostarczył wiele radości kumplom którzy widzieli go leżącego w gównie. Więc to był tylko sen, pomyślał. Tylko cholerny koszmar. Koszmar którego nie zapomni do końca życia...