Cień...

Znów siedział sam w swoim ciemnym, ciasnym pokoju. Cztery ściany przytłaczały go jak nigdy. Czul się samotny, opuszczony, zapomniany przez świat. Nie miał się do kogo przytulić. Nikt nie mówił mu miłych słów. Wszyscy korzystali na jego słabym charakterze i wszystkie błędy stawały się jego błędami. Nikt nie przejmował się tym że jego może to zaboleć, że nie potrafi sobie z tym wcale poradzić. Coraz gorsze myśli zajmowały jego głowę. Już nawet głośna muzyka jego ulubionych zespołów nie pomagała zapomnieć. Wzbierała w nim złość, nienawiść do świata. Chciał coś zniszczyć, pozbawić kogoś życia. Nie mógł znieść swoich myśli. Wydawały mu się obce, nieznane i straszne. Bał się ich, chciał od nich uciec. Lecz nie miał dokąd, nikogo kto mógł by mu pomóc. Nikt go tak naprawdę nie rozumiał, nie potrafił pojąć natury jego problemów. Chciał krzyczeć, skakać, robić wszystko byle by złe emocje uciekły z jego głowy. Wstał uderzył w ścianę pięścią i poczuł chwilową ulgę. Jednak po krótkiej chwili ta ulga rozpłynęła się jak mgła. Uderzył znów... i znów... i jeszcze raz... z ręki zaczęła płynąć krew. Ale on potrzebował więcej. Dołączył drugą rękę. Po chwili i ona pokryła się krwią. Ale on jej nie widział, czuł tylko ulgę powoli ogarniający go spokój. A im mocniej uderzał tym mniej pamiętał o swoich smutkach. W końcu nie mógł uderzać bo ręce nie chciały się już unosić... był cały splamiony krwią. A złe emocje wracały. Nie mógł znieść ich powrotu, szukał jakiegoś wyjścia. Nagle poczuł impuls, impuls silniejszy niż wszystko co czuł wcześniej. Jego głowa uderzyła w ścianę. Odsunął się i zobaczył kapiącą mu z czoła krew... było jej sporo jednak nie zrobiło to na nim wrażenia i tak już prawie cały był nią pokryty. Myśli znów zaczęły go męczyć więc znów jego głowa spotkała się ze ścianą. Chłopak stał tak w kałuży krwi, widział ciemność. Nie wiedział co się z nim dzieje. Opadł na ziemię. Nie miał już żadnych myśli była tylko ciemność. Jego ciało powoli stawało się coraz zimniejsze jednak on tego nie czuł. Był teraz tylko cieniem zagubionym pośród mroku. Już nikomu nie przeszkadzał, nikt nie musiał się nim przejmować. On był w swoim świecie, bez myśli, bez uczuć, bez zmartwień. Tylko on i mrok. Jego nowy świat. Tylko jego.


Światło...

Siedział tak w swoim nowym świecie sam przesiąknięty mrokiem. Bez żadnych problemów nie liczył się z nikim i z niczym. Aż pewnego dnia poczuł coś dziwnego... Powiew świeżości, jakiś niezbadany ruch we wszech obecnej ciemności. Spostrzegł jakiś cień przemykający się gdzieś w oddali. Zaniepokoiło go to. Jak coś mogło się tu znaleźć. Przecież to tylko jego świat, miejsce do którego nikt inny nie miał wstępu. Nie wiedział jak to się stało i ta świadomość przerażała go. Postanowił podążać za tym cieniem. Zbadać jego pochodzenie, powód jego przybycia. Długo szukał aż w końcu znów zauważył ruch. To był ten sam niezbadany cień który podążał przed siebie. Wydawało się że biegnie bez większego celu. - Skąd to się tu wzięło?? Coraz mocniej gnębiły go myśli. - Czemu akurat tu? Jakim prawem? - Przez chwilę zobaczył w głowie obraz tego co działo się z nim za życia. Wszystkie zmartwienia, smutki. - Czy nawet tu nie mogę zaznać spokoju? - Zawładnęła nim chęć zemsty. Zemsty za naruszenie jego prywatności. Jak ktoś mógł zakłócić jego spokój. Zaczął biec za cieniem ogarnięty szałem. Był coraz bliżej. Wyczuwał dziwną aurę, by taka delikatna i niewinna. Ale zakłóciła jego spokój! Musiał załatwić to raz na zawsze. Nie mógł pozwolić pętać się tu jakiemuś innemu życiu. Zjawa była na wyciągnięcie ręki. Skoczył na nią. Upadli. Obrócił ją na plecy i już chciał uderzyć gdy zobaczył dziewczynę. Piękną, młodą, płaczącą dziewczynę. Była tak sparaliżowana strachem, że nawet nie mogła się już ruszyć. - Co? Czemu taka piękna istota się tu znalazła? Jak mogło ją spotkać coś takiego? - Spojrzał jej głęboko w oczy. Były takie błękitne i niewinne. - Jak ktoś mógł je tak skrzywdzić sprowadzając tu? - Z jego oczu popłynęła łza. Nie wiedział co ma zrobić. Przysiadł obok niej i ścisną jej doń. - Te oczy! Jak mogłem chcieć je skrzywdzić?! - Jeszcze raz spojrzał w nie i powiedział - przepraszam. -Dziewczyna również podniosła się ciągle jeszcze pełna strachu. - Kim ty jesteś? Co to za straszne miejsce? Czemu się tu znalazłam? Czemu chciałeś mnie skrzywdzić? - Jej ciepły głos zasmucił go jeszcze bardziej. - Tak piękna niewinna osoba znalazła się w mojej pustelni! To straszne - pomyślał. Dziewczyna ciągle patrzyła na niego i coraz mniej się lękała. A przynajmniej jego osoby. - A ty? Czemu tu jesteś? - nie wiedział co ma jej odpowiedzieć. Jednak nie mógł ukryć prawdy. Wiedział, że zaraz rozpoznałaby kłamstwo w jego ustach.

Długo rozmawiali zanim wszystko jej wyjaśnił. Powiedział jej co się działo jak żył. Czemu umarł i jak umarł. Kiedy kończył swoją opowieść dziewczyna zobaczyła obraz z przeszłości. Ostatni fragment swojego życia. Pistolet wyciągnięty z biurka ojca gdy ten molestował jej starszą siostrę. Miała tego dosyć, jej zakrwawione uda ledwo pozwalały jej stać a ciężki zimny pistolet utrudniał to jeszcze bardziej. Spojrzała w bok na zmaltretowane ciao matki leżące na kanapie i wycelowała. Strzał by głośny jednak ona go nie usłyszała. Jej świadomość nie pozwoliła jej na to. Jeszcze raz spojrzała na łzy swojej siostry i upadła. Potem była już tylko ciemność. A potem ten chłopak. Znów się rozpłakała. A on? przytulił ją mocno. Bo nie mógł zrobić nic innego. Żadne słowa by nie pomogły. I trwali tak razem przez długi czas. Pogrążeni w mrocznej wieczności swojej samotni trwali razem dając sobie nawzajem ciepło. Dwie skrzywdzone przez życie dusze łączyły się w jedną piękną nieskazitelną miłość. Mrok ustąpił a oni dalej trwali razem. Wtuleni w siebie nie myśląc o tym co było. Ich mroczna samotnia stała się ich świetlistym rajem.