..::Koty::..

Kiedy się obudziła była już późna noc. Wokół panowała potworna cisza. W powietrzu unosiła się mgła a przez konary drzew przedzierało się słabe światło księżyca. Lubiła lasy. Od dziecka biegała między drzewami, zbierała liście i tworzyła ludziki z kasztanów. Teraz jednak była z daleka od domu w głębi nieznanego lasu. Nawet nie wiedziała jak się tu znalazła. Jak zwykle wieczorem czytała książkę i pewnie zasnęła. Ze snu wyrwał ją mały żuczek który próbował jej wejść do nosa. Przestraszyła się potwornie i z krzykiem zaczęła biec przed siebie. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest w lesie a nie w swoim ciepłym domu. Zatrzymała się zaniepokojona tym odkryciem. Od razu przyszli jej na myśl kuzyni. Niedawno przyjechali na wakacje. Dwaj dowcipnisie którzy prześcigają się w coraz to gorszych pomysłach. Pewnie to kolejny z ich kawałów. Przeszła się po okolicy żeby znaleźć jakiś znajomy szczegół. Chodziła przyglądając się drzewom, szukając ścieżki. Przez cały czas czuła na plecach czyjś wzrok. Na początku nie zwracała na to uwagi. Jednak w miarę upływu czasu spoglądała za siebie wypatrując kogoś. Kilka razy zobaczyła jakiś cień chowający się za drzewem jednak udawała że tego nie widzi. Dopiero po godzinie usilnych poszukiwań nie przynoszących skutku, czując coraz większe zmęczenie i ból w poranionych bosych stopach stanęła i odwróciła się. - Dobra chłopaki udało wam się! Wychodźcie! - stała wpatrzona w ciemność za sobą. Jednak nikt nie wyszedł.
- Karol, Rafał! Dajcie spokój! Jest zimno, mokro! - zaczęła powoli panikować.
- Chłopaki!! No wyjdźcie już! - coś zaszeleściło za jej plecami, odwróciła się jednak nic tam nie było.
- Chłopaki? - zrobiła krok do przodu. - Nie wygłupiajcie się. To wcale nie jest śmieszne. - do jej oczu zaczęły napływać łzy. Podbiegła kawałek w ciemność. Jednak niczego nie znalazła. Las wydał się teraz jakiś bardziej mroczny, głuchy i obcy.
- Rafał? - z lewej strony usłyszała pękającą gałąź. Obróciła się i zobaczyła tylko przemykający cień. Zaraz po tym jakiś dźwięk pojawił się z prawej. Tam też był tylko cień. Ruszyła za nim.
- Już ja wam pokażę wieśniaki! Męczyć biedną kuzynkę! - rzuciła gniewnie. Po chwili biegu straciła cień z oczu i stanęła coraz bardziej zagubiona. Łzy lały się z oczu dużymi kroplami.
- Chłopcy... - spuściła po sobie ręce zrezygnowana. Z jej ust wyrwał się głośny szloch. I wtedy, niespodziewanie poczuła lekki ciepły podmuch na karku.

Przed dziewczyną stał ogromny kot. Miał ze dwa metry wysokości, zmierzwione futro i świecące oczy. Z otwartego pyska sterczały ogromne kły. Instynktownie zaczęła się cofać, jej nogi trafiły na kamień. Potknęła się i upadła. Zwierze zgrabnym susem doskoczyło do niej i uniosło łapę. Przerażona wstała i ruszyła biegiem przed siebie. Nie zwracała już uwagi na zimno i ból w stopach. Przed oczami miała wizje jak to coś rozrywa jej ciało gładkimi pociągnięciami pazurów. Gdy kot był znów tuż za nią skręciła przed drzewem żeby go zmylić. Nie zmyliła, za to z drugiej strony wyskoczył na nią kolejny kot. Mało brakowało żeby znów upadła. Starała się biec coraz szybciej jednak zmęczenie nie pozwalało jej na to. Kiedy spojrzała przez ramie za sobą miała już cztery koty. Biegła tak przez pięć minut kiedy zauważyła że drzewa zaczynają się przerzedzać. To był dobry znak. Las musiał się niedaleko kończyć. Ale się nie kończył. Przed nią pojawiła się ulica za którą znów był las. Wbiegła na jezdnie mając nadzieję, że ktoś będzie tędy przejeżdżał. Niestety droga była zupełnie pusta a z drugiej strony lasu wyskoczyły kolejne koty. Widząc je stanęła sztywno na środku drogi, zapłakana, zdyszana i przerażona jak nigdy dotąd. Koty okrążyły dziewczynę miaucząc okropnie. Przez chwile wpatrywały się w nią ze spokojem aż w końcu jeden z nich skoczył na nią.

- Nieeeee!!! - dziewczyna obudziła się w swoim łóżku z przeraźliwym krzykiem. Na jej piersiach siedział jej domowy kot oblizując spokojnie łapki i nie przejmując się zupełnie krzykiem.